sobota, 1 marca 2014

Rozdział 9

Margaret:

Harry tańczył z jakąś dziewczyną.Myślałam że mnie zaraz cholera jasna trafi.Zostawić głupiego bachora na chwilę to już pójdzie do innej.Poprawiłam się i ruszyłam w kierunku chłopaka.Pocałowałam go,przegryzając mu wargę,dziewczyna sobie poszła.Bardzo dobrze,bo nie wiem co bym jej zrobiła.Udusiła,po prostu udusiła.Chłopak patrzył na mnie zadziornie a ja już wiedziałam o co chodzi.Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i pojechaliśmy do domu.Oczywiście ja prowadziłam.Musiałam mu pomagać wysiąść z auta i wejść do domu,był najebany w cztery dupy.Zostawiłam go przy schodach ponieważ musiałam zdjąć te cholerne szpilki.Wróciłam w miejsce gdzie przed chwilą stał Harry,lecz teraz on leżał na schodach.Jego twarz była cała czerwona,musiał nieźle się uderzyć.Zasłużył sobie,byłam na niego tak zdenerwowana,tak wściekła.Niby to jedynie zwykły taniec,ale on ją pożerał wzrokiem.Podniosłam go,zaprowadziłam do swojego pokoju i rozebrałam do bokserek,niezbyt wiedział co się z nim dzieje,albo tak dobrze udawał żebym  go mogła pomacać.Położyłam go na łóżku a sama udałam się pod prysznic ,ubrałam bokserki i za dużą bluzkę.Wróciłam do pomieszczenia,położyłam się koło Harolda i odwróciłam się do niego plecami.Kipiałam ze złości.Nagle on obiął mnie w tali przysuną do siebie.
-Dziś jestem pijany a ty jesteś piękna.Jutro będę trzeźwy a ty nadal będziesz piękna- uspokoiłam się odrobinę na te słowa.Zasnęłam,następnego dnia obudził mnie telefon odebrałam go.
Chachi:Dzień dobry kochana!
Ja:Dlaczego mnie budzisz?
Chachi:O jak miło się z mną witasz..haha.....Dzwonie po do by ci powiedzieć że jutro jedziemy na pół do roczną trasę!Łał!
Ja:Wspaniale!Pogadamy później,jak się obudzę papa
Chachi:Papa.
Komunikator odłożyłam na półkę nocną koło łóżka i udałam że dalej śpię,ponieważ usłyszałam kroki na schodach.Drzwi wydały lekkie skrzypienie na znak że się otwierają.Po chwili poczułam jego rękę na policzku i usta na moich.Odwzajemniłam 
pocałunek,otworzyłam oczy i ujrzałam szereg białych ząbków chłopaka.
-Kotku,mam śniadanie-przed mną ukazała się taca z posiłkiem.Zaczęliśmy razem konsumpcje.Następnie poszłam wykonać poranną toaletę,ubrana w to włosy związałam w wysokiego kucyka.Zeszłam na dół gdzie złapał mnie Harry.A mi coś się nagle przypomniało.
-O nie,nie,nie!Nie pójdzie ci tak łatwo-oderwałam się od chłopaka całującego mnie w szyje.
-O co chodzi?-spytał zdziwiony.
-Hmmm,zapomniałeś co wczoraj wyprawiałeś na imprezie? 
-Aaaaa o boże....-ooo przypomniało się księżniczce.Podszedł do mnie i złapał za ręce które miała na klatce piersiowej.-Czyżbyś była zazdrosna?-spojrzał mi prosto w oczy.
-Może-pocałowałam go i teraz coś mi się znowu przypomniało.
-Jutro wyjeżdżam na około rok w trasę-w moich oczach zebrały się łzy,nie chciałam się z nim na tak długo rozstawać.
-Kochanie,nie płacz.Damy radę,napewno będziemy mieć kilka dni wolnego i wtedy się zobaczymy.Będzie dobrze,zobaczysz-otarł łzy płynące po policzkach.
-Kocham cię-powiedziałam.
-Ja ciebie też.
Resztę dnia spędziliśmy razem,pakując mnie,rozmawiając i wygłupiając się.

Następnego dnia, o godzinie 6:23 byłam już gotowa.Zjadłam lekkie śniadanie,wkładając naczynia do zmywarki usłyszałam dzwonek do drzwi i mocne,agresywne pukanie.Podbiegłam do nich otworzyłam i zobaczyłam zaspanego,wymamłanego Harr'ego.Podszedł do mnie i mocno zamknął w swoich ramionach.
-Bałem się że nie zdarzę-wyszeptał mi od ucha.Ja wyrwałam się z uścisku.
-Słodki jesteś-powiedziałam czochrając jego włosy.No co ? Jest od mnie młodszy o 21 dni!
Złapałam walizkę,którą już po chwili przejął chłopak i zamknął w bagażniku swojego auta.Spokojnie dojechaliśmy na lotnisko.Gdy siedzieliśmy tak w hali i rozmawialiśmy do chłopaka zadzwonił telefon.Po krótkiej rozmowie wrócił cały zadowolony.
-Co jesteś taki szczęśliwy?-spytałam.
-Bo zdzwoniła mój znajomy powiedział że jego żona urodziła-złapał mnie za rękę.
-Ha.....ty sobie jeszcze poczekasz-wbiłam swój wzrok w jakieś plakaty reklamujące koncert The Vamps w Londynie.
-Dlaczego?
-Bo nie czuje że jestem gotowa na dziecko.Chce jeszcze się trochę spełnić,ja pracuje-mój wzrok był  ciągle gdzie indziej niż na jego twarzy.
-To ją rzuć,przecież ja bym zarabiał-spojrzałam w jego oczy.Przepełniała je..........nie wiem jak to określić.
-Tak samo mogła bym tobie powiedzieć porzuć swoje marzenia.Moim największym pragnieniem było stać się kimś kim teraz jestem,nie mogę tego od tak porzucić-patrzyliśmy na siebie nie dowierzając do druga osoba mówi.-Rozumiesz?
-No właśnie nie-dobijasz,po prostu dobijasz.
-Nie chce mieć dzieci nie teraz,nie dajemy się w tym czasie.
-Czyli nie chcesz mieć ze mną dzieci bo byłem flirciarzem,bo lubię imprezy na których lubię się najebać?-haha jesteś idiotą Styles.
-Hahaha "byłem flirciarzem" chciałeś powiedzieć "jestem"-założyłam  ręce na klatkę piersiową i zaczęłam się po cichutku śmiać przez chwilę.
-Margaret!Chodzi ci o tą dziewczynę?-BINGO!
-Nie kurwa nie chodzi o nią!(sarkazm)A jak sądzisz?-byłam już uruchomiona.
-Myślałem że to ty!-kłamie,żeby się obronić,słabo mu wychodzi.
-Hmm czyli wyglądam jak pierwsza lepsza dziwka?!-tak,ta dziewczyna tak wyglądała.
-Margaret!Kurwa przestań!
-Idź już sobie Styles,idź-wstałam,zabrałam bagaż i ruszyłam w stronę wejścia do samolotu.Super zapowiada się wyjazd.........


_________________________________________________________________________________
Witajcie dziewoje!!xd
Powracam!
Ale z małymi problemami.
Takimi jak dodawanie rozdziałów.
Nie będą one tak często jak kiedyś!
Przepraszam ale wiedzie SZKOŁA!
A gimnazjum to nie przelewki!
Dziękuje wam za wszystko! 
Miłego czytania!